Biało-czarny proszek do prania
Zanim opowiem wam o sztuce jednej z najbardziej charyzmatycznych, polskich aktorek jaką jest Krystyna Janda, przytoczę Wam anegdotę. Ową historię usłyszałem od przyjaciółki, która wracała pociągiem z Warszawy do Poznania. W przedziale w którym siedziała spotkała rubensowską, wiekową, lekko poirytowaną kobietę. Przez całą drogę wspomniana dama użalała się nad sobą, krytykując przy tym spektakl Krystyny Jandy – „Biała Bluzka”. Swoją wypowiedź kobieta podsumowała zdaniem, które bardzo mnie rozbawiło, cyt. „Straciłam na bilet do teatru więcej niż na pieprzone bilety PKP!”. Po latach od momentu kiedy usłyszałem wspomnianą anegdotę miałem okazję zobaczyć tytułowy spektakl w poznańskim Teatrze Wielkim. Zaryzykuje stwierdzenie, że „Biała Bluzka” to opowieść biograficzna Krystyny Jandy, która ma miejsce przed rokiem 1989. Jak na prawdziwy śpiewodram przystało tekstom dramatycznym towarzyszyły utwory muzyczne Agnieszki Osieckiej. Słuchając dobrze znanych mi tekstów na przemian śmiałem się, płakałem – autentycznie – i zachwycałem. Widowisko przytuliłem swoją obecnością wraz z mamą. Obydwoje wyszliśmy z teatru zachwyceni.
Jedynym defektem „Białej Bluzki” były rzeczywiście ceny biletów. Czasami płacąc należności w teatrze zadaje sobie pytania: „Sztuka dla sztuki?”, „Sztuka dla ludzi?”, czy „Sztuka dla mamony?”. Na szukanie zapowiedzi lub fragmentu „Białej Bluzki” poświęciłem prawie tyle czasu ile trwał sam spektakl… Nie znalazłem nic. Cóż, może producentom nie zależy na dobrym marketingu i dotarciu do potencjalnych odbiorców. Nieistotne. Widowisko jedyne w swoim rodzaju. Polecam.